Obserwacja zawirowań na rynku surowców energetycznych nie napawa optymizmem przed – nadeszłym właśnie – sezonem grzewczym. W poprzednim sezonie mieliśmy do czynienia z zamrożeniem cen energii elektrycznej, co w naszej opinii problemu nie rozwiązało, odraczając niejako wyrok, który ciąży nam wszystkim, a brzmi on złowieszczo: będzie drożej. Brak wpływu na kryzysy międzynarodowe oraz niepewność tego, który z surowców akurat poszybuje, a który objęty zostanie kolejną “tarczą”, stawia przed nami konkluzję, z której wynika, że najlepiej byłoby nie opierać systemu ogrzewania naszego domu tylko i wyłącznie na jednym źródle.
Szczęśliwi zatem ci, którzy z przyczyn estetycznych, czy też pobudek stylowych, wyposażyli dom z – dla przykładu – głównym źródłem gazowym, w salonowy kominek z systemem dystrybucji gorącego powietrza. Dla powyższych pozostaje bowiem wybór i możliwość wybrnięcia z sytuacji, w której ceny gazu staną się nieznośnie wysokie.
Gaz jest tu zresztą tylko przykładem – zeszłoroczny “wystrzał” cen ekogroszku dobitnie uświadomił piszącemu te słowa wartość własnego pragmatyzmu, dzięki czemu mógł wrócić do starego, tańszego, a jakże klimatycznego przy tym, kominka.
Czasy się zmieniają, a nowoczesne domy z okładek kolorowych magazynów, wyposażone w podłogówkę i systemy typu “smart home” kominek wyrzuciły na śmietnik budowlanej historii. Po pierwsze – zmienia się moda, po drugie – jest przy tym trochę roboty, po trzecie – drewno także trzeba kupić, po czwarte – kominkiem nie da się sterować telefonem, a to dla niektórych stanowi właśnie największą zaletę nowoczesnego budownictwa.
Jesteśmy coraz bardziej wygodni, coraz bardziej wymagający, a czy to dobrze, czy źle – oceni historia. Tak czy owak, na “dwóch nogach” zawsze warto stać.
Dlatego oddajemy w Wasze ręcę hybrydową pompę ciepła SOLA, czyli urządzenie grzewcze, które posiada dwa źródła zasilania. Jak każda pompa powietrze – woda działa ona dzięki energii elektrycznej. “Hybrydowość” polega na tym, że kolejnym źródłem jej zasilania może być także gaz. Jednak proces inżynieryjny, który umożliwiałby TYLKO zasilanie pompy paliwem gazowym nie byłby wart opracowania.
Istotnie, gaz mógłby pełnić (i pełni, zresztą) funkcję szczytowego źródła zasilania, gdy korelacja (moc pompy – temperatura zewnętrzna) przekroczy punkt biwalentny i wymusi uruchomienie energożernej grzałki – gaz wspomaga wtedy pompę i generuje oszczędności.
Warto dodać, że nasza hybryda może być wspomagana gazem z butli, co czyni ją doskonałym rozwiązaniem awaryjnym dla tych, którzy przyłącza gazowego nie posiadają, a są narażeni na przerwy w dostawie prądu; oraz dla tych, którzy w najzimniejsze noce woleliby nie dopuszczać do sytuacji, w której załączająca się grzałka rozpędza licznik kilowatogodzin do czerwoności.
Czy to wszystko jednak – jak wspomnieliśmy wyżej – byłoby “warte zachodu” by tę pompę opracować i w nią inwestować? Naszym zdaniem: nie. Dlatego mamy coś ekstra.
W pompie hybrydowej SOLA sednem sprawy jest algorytm, który umożliwia jej pracę w oparciu o dwa źródła osobno, w oparciu o dwa źródła równocześnie, i w oparciu o dwa źródła w trybie zmiennym. Z polskiego na nasze: użytkownik wpisuje na dotykowym ekranie aktualne ceny energii elektrycznej (kWh), cenę gazu (m3) oraz ustawia tzw. “tryb ekonomiczny”.
Dzięki algorytmowi pompa sama dobiera, co jest najbardziej ekonomiczne dla użytkownika na daną chwilę. Dla przykładu: użytkownik korzysta z taryfy ze zmiennymi dobowo cenami energii elektrycznej (G12, G13). Pompa kalkuluje, że do godziny 16 najbardziej korzystnym dla portfela jest tryb pracy: 70% prąd, 30% gaz.
Po 16 zmienia się rozliczenie taryfowe, cena kilowatogodziny jest wyższa, a urządzenie może ten tryb odwrócić. Samoczynnie – bez ingerencji użytkownika, który wszystkim, co musi zrobić, to wpisać raz w miesiącu ceny mediów i kliknąć komunikat “tryb ekonomiczny”. Proste, prawda?
Bez kalkulatora w ręku, bez obsesyjnego kontrolowania licznika, bez paniki, gdy nocą nadchodzi mocny mróz. Ponieważ jesteśmy coraz bardziej wygodni – ale ktoś już to chyba pisał na początku niniejszego artykułu.